Premier Mateusz Morawiecki przedstawił pakiet wsparcia dla kredytobiorców zawierający m.in. wakacje kredytowe.
Jeśli wakacje kredytowe w ogóle mają być wprowadzone, muszą być skierowane do najbardziej potrzebujących, jako rodzaj koła ratunkowego, a nie do wszystkich kredytobiorców. Inaczej podkopią walkę z inflacją – uważa Konfederacja Lewiatan.
– Jako wyjściowy punkt dyskusji można wskazać chociażby wymóg, aby kredytobiorca ponosił miesięczne koszty obsługi kredytu w wysokości przekraczającej 65% dochodów osiąganych miesięcznie przez jego gospodarstwo domowe oraz posiadał mieszkanie wyłącznie na własne potrzeby. Celem powinno być udzielenie wsparcia konsumentowi w wyjątkowo trudnej sytuacji, a nie inwestorowi – mówi Adrian Zwoliński, ekspert ds. rynku finansowego i prawa korporacyjnego Konfederacji Lewiatan.
W warunkach wysokiej inflacji 12,3% (za kwiecień rdr), dużej nieprzewidywalności i wielu czynników proinflacyjnych, zarówno zewnętrznych, jak i krajowych, projektując takie programy nie można opierać się wyłącznie o hasła sprawiedliwości społecznej, ale trzeba mieć na uwadze negatywne konsekwencje które mogą stworzyć.
– Tymczasem takiej analizy nie przedstawiono. Możliwy wpływ całego pakietu wsparcia nie ogranicza się do samej inflacji, ale obejmuje też np.: akcjonariuszy, czy warunki dla przyszłych odbiorców usług finansowych. Wakacje kredytowe to jest proinflacyjne działanie, stąd właśnie konieczność jego precyzyjnego dopasowania do ludzi w wyjątkowo trudnej sytuacji jeśli w ogóle zakłada się ich wprowadzenie. W przeciwnym wypadku wakacje kredytowe staną się w większym stopniu instrumentem podkopującym walkę z inflacją prowadzoną poprzez Radę Polityki Pieniężnej. Trudno byłoby dostrzec ekonomiczny sens rozwiązania, w którym bank centralny stara się ugasić ogień inflacji, a rząd dolewa do niego oliwy. Nie można zapominać, że walka z inflacją stanowi właśnie wsparcie najuboższych – to ich w największym stopniu dotyka ogólny wzrost cen – dodaje Adrian Zwoliński.