Aktualności, Wieści z firm

Poczucie humoru w biznesie międzynarodowym

image1

On: Życie jest dziwne, prawda?
Ona: Nie.
Ona: No właśnie kochanie. (hayatım dosłownie „mój świecie”)

Pisałem już kiedyś, że uśmiech jest ogólnoludzkim zachowaniem, które (w większości przypadków) oznacza serdeczność, otwartość i chęć zaangażowania się w komunikację. Poczucie humoru jednak, które identyfikujemy z radością, relaksem i śmiechem nie jest określone przez genetyczno-społeczne zachowania, ale stanowi przejaw kulturowej specyfiki danej społeczności i jako takie może być całkowicie niezrozumiałe dla kogoś, kogo, choć sam uważa się za człowieka z dużą pogodą ducha, jednak bawią go całkiem inne tematy lub forma ich podania.

W połowie lat 90. XX wieku pojawiła się przede mną szansa wyjazdu do pracy do Estonii. Kraj geograficznie bliski, warunki ekonomiczne miały być fantastyczne, trzeba było jednak żmudnie starać się o wizę do niedawno powstałej republiki. W oczekiwaniu na rozpatrzenie mojego podania zacząłem czytać ulotki, które wręczył mi urzędnik. W pamięci zapadła mi pierwsza strona jednej z nich. Był tam żart estoński, którego treści w żaden sposób nie mogę sobie przypomnieć, bo zaskoczył mnie podpis pod nim. Brzmiał on mniej więcej tak: Rozbawił cię ten żart? Prawie na 100% nie. I dobrze, bo my Estończycy nie słyniemy z poczucia humoru, ale z pracowitości!”

Jestem pewien, że Estończycy nie są takimi mrukami, jak chcieli się przedstawić, i z pewnością również są tematy, od których zrywają boki. Nie było mi jednak dane tego sprawdzić. Ostatecznie wyjechałem w innym kierunku. To jednak, że tak bardzo utkwiła mi w pamięci ta ulotka i jej przesłanie, spowodowało, że w czasie wielu dziesięciu lat życia w różnych krajach i kulturach zwracam szczególną uwagę na to, z czego się ludzie wokół mnie śmieją. I w tym miejscu należy jeszcze zrobić krótki przypis, bo chcę odróżnić dwie sytuacje komunikacyjne: pierwsza – to zwykła rozmowa, podczas której poruszany temat może wywołać śmiech u obu stron; druga – to zamierzony dowcip słowny. W tym wypadku efekt komiczny może zostać całkowicie niezrozumiały lub – co gorsza – wywołać zdziwienie, irytację a nawet gniew.

Z czego śmieją się Turcy?

O ile orientuję się w serialach tureckich, które podbijają serca widzów na całym świecie, dotyczą one przede wszystkim tragedii rodzinnych, a nade wszystko wielkich miłości. Komedie chyba się nie sprzedają. Przyczyna tkwi, według mnie, w dwóch różnych tradycjach, z których czerpią swoje żarty Turcy. Jedna z nich to kultura popularna i folklor. Bohaterami anegdot są między innymi: Nasredin Hodża – duchowny, który łączy ze sobą pocieszną bezradność z głęboką analizą świata (w rodzaju Szwejka), Karagöz – to postać z teatrzyków cieni – nerwowo reagujący na wydarzenia dnia codziennego i, szukając ich rozwiązania, wpada w kolejne tarapaty. Śmieją się również z nieporadnych życiowo – zdaniem Turków Lazów (mieszkańcy wybrzeża Morza Czarnego) i ich charakterystycznych wielkich nosów. Druga tradycja to comedia dell’arte, a właściwie jej następca, czyli amerykańskie kino nieme i komedie francuskie. Sporo tu przejaskrawionych min i gestów, czy wywrotek na skórce od banana. Wszystko okraszone licznymi wulgaryzmami, puszczaniem bąków i dłubaniem w nosie.

Są też oczywiście tematy, które zdawać by się mogło łączą wszystkich: seksualność i polityka. Ale tu szczególnie trzeba być ostrożnym i lepiej nie brnąć w wyjaśnianie sensu czy kontekstu. Turcy bowiem są nadwyraz wrażliwi na własnym punkcie. W odróżnieniu przede wszystkim od Brytyjczyków czy Czechów nigdy nie śmieją się sami z siebie. Bohaterowie, których wcześniej wymieniłem, nie mają (prócz Lazów) przynależności etnicznej, ale z pewnością nie są Turkami. O ile zatem brakuje Turkom autoironii, o tyle nie tolerują, aby ktoś mógł się choćby uśmiechnąć, mówiąc o ich historii, polityce, ekonomii czy kobietach. Kończy się to zawsze dość długą i nieprzyjemną ripostą, w której trzeba wysłuchać, że nikt nie rozumie złożoności dziejów narodu, agresywnej polityki sąsiadów itp, itd.

Żarty słowne są jednym słowem niebezpieczną pułapką, którą można samemu na siebie zastawić, chcąc uprzyjemnić kontakty biznesowe. Mogą one z łatwością zepsuć lub a nawet doprowadzić do fiaska przewidywaną współpracę. Powinniśmy być zatem bardzo powściągliwi w dzieleniu się naszymi dowcipami i anegdotami. Oznacza to także powściągliwość w odbiorze żartów. Tu uśmiech powinien załatwić sprawę. Chyba że naprawdę facecja nam się spodobała i szczerze możemy wybuchnąć śmiechem. Lepiej jednak zostawić to na nieformalne spotkanie już po podpisaniu umowy.

inmarketing digital agency artur steplewski consultant
dr Artur Stęplewski

e-mail: artur-steplewski@inmarketing.pl

Communication Consultant w inmarketing digital agency. Doktor nauk humanistycznych w zakresie językoznawstwa. Specjalizuje się w lingwistyce porównawczej i kulturowej oraz komunikacji międzykulturowej. Nie tylko teoretyk, ale też przede wszystkim praktyk.