Aktualności

Po rosyjskiej agresji na Ukrainę rośnie ryzyko stagflacji

Główną konsekwencją gospodarczą rosyjskiej agresji na Ukrainę będą dla Polski zakłócenia w handlu i ograniczenie przez klientów rosyjskich i ukraińskich popytu na towary produkowane w UE.

agresja sankcje Ukraina

Komentarz Mariusza Zielonki, eksperta ekonomicznego Konfederacji Lewiatan

Po pierwszym szoku wywołanym agresją Rosji na Ukrainę rynki finansowe odrabiają starty. W krótkim terminie jednak możemy oczekiwać bardzo dużej zmienności. Szczególnie, że na stole sankcji ciągle leży „broń atomowa” w postaci odcięcia Rosji od systemu SWIFT, ale jest to broń obosieczna.

Główną konsekwencją gospodarczą dla Polski będzie ta związana z handlem i ograniczeniem popytu na towary produkowane w UE przez klientów rosyjskich i ukraińskich. Na razie jednak sankcje nie dotyczą sektorów, w których Polska miałaby znaczący, czy nawet jakikolwiek udział w eksporcie do Rosji. Co jednak nie zmienia faktu, że w momencie pojawienia się takich sankcji nie jest do końca jasne jak należałoby je w Polsce wdrożyć i co ewentualnie z poniesionymi z tego tytułu stratami przedsiębiorstw.

O ile bezpośrednie zaangażowanie Polski w handel zagraniczny z Ukrainą i Rosją nie jest znaczące, to należy oczekiwać ponownego, po pandemii, przerwania łańcuchów dostaw. Przez Ukrainę i Białoruś wiodą szlaki transportu kolejowego i samochodowego z Chin, ale także całej Azji. Oznaczać to będzie ponowne załamanie produkcji wielu gałęzi gospodarki w UE, a w konsekwencji wyraźne wzrosty cen produktów.

Przed ogromnym dylematem stoi NBP, który z jednej strony może przerwać cykl podwyżek stóp procentowych oczekując samoistnego wystudzenia rozgrzanej gospodarki, a jednocześnie istnieje poważne, wręcz pewne ryzyko stagflacji. Z drugiej strony reakcja NBP może być odwrotna, czyli zdecydowanie szybsze podnoszenie stóp, aby w jak największym stopniu wychłodzić gospodarkę i zbić szybciej inflację do akceptowalnego poziomu. W tym wszystkim jest jednak jeszcze złoty, od którego rynki raczej zaczną uciekać postrzegając go jako walutę ryzykowną.

Prezydent Stanów Zjednoczonych, po uzgodnieniu z państwami UE, NATO nałożył sankcje na rosyjską gospodarkę, ale to zapewne nie ostatnie słowo zachodniego świata. Sankcje omijają bowiem jedne z ważniejszych sektorów rosyjskiej gospodarki –  paliwa. Istotne jest też, że dwie największe gospodarki na świecie, tj. chińska i indyjska nie biorą udziału w procesie ograniczania gospodarczych więzi z Federacją Rosyjską. Dodatkowo Rosja budowała swoją odporność finansową przez ostatnie 7 lat. Obecnie nadwyżka na rachunku obrotów bieżących wynosi 5% rocznego PKB, a wskaźnik zadłużenia to 20% PKB, czyli jeden z najniższych na świecie. Te czynniki powodują, że sankcje nakładane na Rosję nie przyniosą natychmiastowego efektu, a w zasadzie mogą zacząć działać w momencie jak agresja na Ukrainę będzie smutnym epizodem w historii Europy i świata.

Sankcje są oczywiście wynikiem agresji na niepodległe państwo ukraińskie. Ale już sama inwazja spowodowała poważne perturbacje na rynkach. Na otwarciu rosyjska giełda poszybowała w dół. Wyprzedaż została zatrzymana przez zamknięcie handlu. Drugi dzień inwazji przyniósł odrobienie zaledwie połowy strat z poprzedniego dnia.  Rosyjski rubel zaczął również ścieżkę po równi pochyłej osiągając swoje historyczne minimum. Po czym interweniował na rynku rosyjski bank centralny, co pozwoliło zatrzymać deprecjację rosyjskiej waluty.